Tym razem podróż sentymentalna




Po książki Małgorzaty Musierowicz sięgnęłam już jako młoda kobieta. Uczyłam wtedy w szkole i opiekowałam się szkolną biblioteką. Zachęcałam więc moich uczniów do pokochania słowa pisanego! Nigdy nie wypożyczyłam książki, której sama wcześniej nie przeczytałam. Te były godne polecenia.  „Szósta klepka”, „Kłamczucha”, „Kwiat kalafiora” czy „Opium w rosole”. Do tej pory na sam ich widok uśmiecham się od ucha do ucha.  Musierowicz stworzyła ciepły świat, okraszony fantastycznym humorem. Jej książki bawią i uczą jednocześnie. Są mądre w swej normalności. Wracam do nich czasami, bo ciągle czuję się młoda! Przypominają mi świat, który, pomimo wszystko, bardziej był skupiony na tym, co tkwi wewnątrz człowieka.
W tych książkach urzekły mnie jeszcze kulinarne wtrącenia. Mogę zapewnić, że wypróbowałam wszystkie przepisy! Do tej pory pamiętam, jak ukazał się „Łasuch literacki”. Znalazły się w nim wszystkie potrawy, którymi zajadają się bohaterowie książek Małgorzaty Musierowicz.  Ta książka powinna zajmować honorowe miejsce w każdej biblioteczce! A już paluszki Aspazji winna zrobić każda białogłowa, sprawdziwszy uprzednio, kim była ta zacna Aspazja z Miletu!    
Warto też odwiedzić stronę: 


I podzielić się swoimi wspomnieniami związanymi z „Jeżycjadą”!

Komentarze

Popularne posty