"Fabryka wiatru" hipnotyzuje i trzyma w napięciu




Chyba po raz pierwszy przydarzyło mi się, że mogłam czytać książkę w miejscu, gdzie toczy się jej akcja. To niesamowite doświadczenie, bo chłonęłam jej klimat w dwójnasób. Tak właśnie stało się z „Fabryką wiatru” Beaty Mieczkowskiej – Miśtak, którą przeczytałam w Kołobrzegu. Chodziłam tymi samymi uliczkami, spacerowałam tą samą plażą i oddychałam tym samym powietrzem, co bohaterka.
„Fabryka wiatru” jest po prostu hipnotyzująca. Wciąga w swój świat i trzyma mocno. Autorka prowadzi czytelnika powolutku, dając mu możliwość rozsmakowania się w serwowanym przez nią klimacie. Tego było mi trzeba, by odpocząć od zaganianej codzienności. To nie jest powieść dla żądnych krwi, ostrego seksu i przemocy wszelkiej maści. Nie znaczy to jednak, że nie ma w niej emocji. Są i z każdą kolejną stroną narastają!
Jest tu zagadka z pogranicza tych, które trudno rozwiązać. Tytułowy budynek pojawia się i znika. Mało tego, każdy postrzega go inaczej – dla jednych jest eleganckim hotelem, a dla innych obskurnym budynkiem, który czasy świetności ma już dawno za sobą. Bohaterka jak po nitce do kłębka zbliża się do odkrycia prawdy. Wszystkie tropy prowadzą do czasów drugiej wojny światowej. Wiadomo, że w Kołobrzegu i okolicach Niemcy prowadzili badania nad tajną bronią. Czy ten budynek ma z tym jakiś związek? By się tego dowiedzieć, trzeba sięgnąć po książkę! A czy ktoś słyszał o niedźwiedziu morskim? Proszę się nie przejmować swoimi brakami w znajomości morskiej fauny, bo to zjawisko … atmosferyczne. Też po raz pierwszy zetknęłam się z nim na kartach „Fabryki wiatru” i nie chciałabym go zobaczyć na własne oczy. Naprawdę!
Szczerze polecam książkę Beaty Mieczkowskiej – Miśtak.

Komentarze

Popularne posty