„Kryształowe motyle” poruszą do szpiku kości
Najnowsza książka Katarzyny Misiołek „Kryształowe motyle”
jest prawdziwą bombą emocjonalną. Jej
bohaterkami są trzy kobiety, które w różnych okolicznościach straciły dziecko.
Pisarka zmierzyła się z największym nieszczęściem, jakie może dotknąć
człowieka. Podziwiam ją za odwagę, bo jakże często otoczenie traktuje takie
matki jak powietrze. Ludzie boją się z nimi nawet rozmawiać, co pogłębia
jeszcze traumę. Jednak z drugiej strony bacznie obserwują, czy wystarczająco
mocno rozpacza i śledzą każdy przejaw jej powrotu do normalnego życia. Wyrok
już bowiem zapadł – ona nie ma prawa do
szczęścia!
Od lat z przerażeniem śledzę życie rodzinne, które kwitnie
na … cmentarzu. Rodzina biega na
wszelkie możliwe święta i rocznice, a potem krewni licytują się na wielkość
zniczy. Zaczynam podejrzewać, że niektórym dopiero dobrze się rozmawia z kimś,
kto już nie odpowie. Wówczas przestają się kłócić i mają podobne poglądy. I czy
wszystko trzeba robić na pokaz? Ludzie zawsze będą gadać i naprawdę nie ma
dobrych rozwiązań, bo za często, za rzadko, znicz za mały lub za duży. Zmarłym trzeba pozwolić odejść, bo w
przeciwnym razie sami umrzemy za życia. Cmentarz nigdy też nie będzie dobrym
miejscem spacerów. Człowiek się pozbiera
lub nie, ale inni nie mają prawa go oceniać.
Bohaterki „Kryształowych motyli” podejmują wyzwanie, by znów
zacząć żyć. Anna, Izabela, Elżbieta – każda stara się na swój sposób. Toksyczna
matka, zbuntowana nastoletnia córka, małoletni uciekinier, samotność. To ich
rzeczywistość. Czy się im uda? Tego nie zdradzę. Trzeba sięgnąć po książkę
Katarzyny Misiołek. Zapewniam, że nie odłożycie jej na później, bo tak wciąga. Będziecie czytać i trzymać kciuki, by szczęście
się do nich uśmiechnęło! Szczerze polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz